sobota, 27 listopada 2021

Mattia cz. 2

 

 

 Mattia wkraczając na pole bitwy rozpościerające się przed domem w jego umyśle, po krawędź horyzontu, gdzie świadomość staje się podświadomością, w ciszy, niby od niechcenia acz  zdecydowanym prostym krokiem, trochę ze zgrzytem oręża co sam się napędza, pośród iskrzących, pachnących siarka w oddali i w głębi, półprzezroczystych, wyimaginowanych sylwetek demonów, trzymanych w pozorowanym przez umysł odosobnieniu po prawdzie jedynie skrytym pomieszczeniu, z tyłu, w cieniu jednak niczym płomień z nieograniczonym dostępem do tlenu, demon płonie każdą emocją raz wartka, raz martwa a raz niemalże poza kontrola mimo prężnych i rzeczowych słów samokrytyki, których już całe garście, całe kiści, podsycany paląca się wyobraźnią, płonie każdą myślą a nawet jej brakiem.
  Mattia konturem sylwetki jedynie, blady coraz bardziej lichy, nieco nie wyraźny bo drżący niekontrolowaną adrenaliną, gnijący wewnątrz padlina pominiętych decyzji, głupio bezczelny, za to nachalny wręcz irracjonalnie agresywny w poszukiwaniu logiki, wciąż kreślił sen zamieniając demony w tlen.
Dobrze znać takie miejsce gdzie w razie zadumy, w którą wpadamy, czasem przypadkiem a czasem z umysłu natury, zawsze można się udać i usiąść na skraju ciszy obok skrytych pragnień mieniących się kolorem purpury, ukryć strach gdzieś z tyłu świadomości i zastępując go  podświadomości odwaga, przemycić się skryta myślą do głębiny źrenicy, aż po jej spojrzenia kres, na samo dno mieszkającej tam tajemnicy, poczuć głęboki oddech i utonąć w niej wyobraźni tłem potem otulony błogim snem, rozświetlić siny pod oczami cień i uchronić ją przed ostrą sinusoidalną krzywą lini życia, bicia serca lustrzanego odbicia.
 Oddalając się wolnym krokiem zagłębiającym się w piasku plaży, tuż obok wydm, Matiia odwrócił się i kawałkiem chwili zanikł zamyślonym wzrokiem na granicy wody i nieba, żegnając się ze światem tym, rzucił do góry ostatni kawałek chleba gdy nad jego głową szybowała mewa, zamknął drzwi do duszy i znikł, w lesie ilustrowanych słów.

środa, 7 lipca 2021

Ego


Człowiek
Istota omylna
Nieustannie interpretująca
Czas, miejsce, zdarzenie
I  uniesienie czy omdlenie
Drugiego człowieka,
Obłędnie  Interpretując,
Dociekając własnej racji,
Po spacji
W interpretacji zamglona,
Trafiona jedynie wychodząc poza siebie,
Stając obok
Wyjątku własnego spojrzenia
I uwzględniając wyjątek każdego postrzeżenia.

Anfas,
Na licu
Od ucha do ucha błoto
W ustach kwas,
Na wskroś
Potępienie poplątane z pogardą,
Skrzywienie skrępowane zwątpieniem,
Zgniecione w sercu zrozumienie
W umyśle jego brak
Lustrzanego odbicia splunięcie i krok wspak.

W afekcie
Częsty emocjonalny bezdech,
W efekcie
Niesłyszalny śmiech i fałszywy dźwięk 
Wszystkich tych precyzyjnie złudnych fikcji, 
Pychy, 
Podświadomych cięć spowodowanych 
na jawie snem 
I chorych ambicji
Odwracających zrozumienia słoneczny dzień 
w zmierzch
A ciało prawdy w niewyraźny 
ledwo dostrzegalny cień.

Skryty na ciemnym końcu
Zwyrodniałego surrealistycznego umysłu,
Stojący nad jego zakamarka leku przepaścią,
Cierpliwy i natrętny 
Jak sęp czekający na padlinę
Diaboliczny on i całe jego zło.
Nieposkromiony błąd.

Alter ego.

poniedziałek, 29 marca 2021

Ślepota

 W gwiaździstą, zimną noc 
chłodem powleczony wiatr
ocierał poruszająca się wsrod drobin wody smukła twarz,  
odchylal kołnierz odzienia oplatającego cialo i  w kręgosłup wplatal zimny dreszcz.
W myśli tłoku przemijaly kolejne na ściółce ustawione przemoknięte drzewa lasu. Nieco dalej od pni początku na ziarnkach piasku stóp zagłębiający się krok  pozostawiajac, do szumu fal docierajac, kolejny raz spotykam chwile, które z trudem trawie, przez które niemoc czuje, przez ktore nie śpię i w ciemnosci ból i cierpienie buduje ... kolejny raz dotykam chwil, przez ktore slepne, przez które w glowie gnije, przez które watpie a  zwatpieniem interpretuje siebie po czym skomplikowaniem umysłu w pytań wzburzonej wodzie zanurzam twarz, by w bezdechu oczekując omdlenia rzeczywistości, 
utonac 
i narodzić się na nowo.

Wyjątkowo przyjemny, spokojny i czuły, wyraziście osobisty, uczuciem otwarty i zarazem tajemniczy, prosty, dumny i wrażliwie silny, zakątek relaksu duszy zbudowany milową chwilą przed chwilą, esencją emocji stworzony, obdarzony w rozumu schronienie, przystrojony sercem i skrajnym oddechem mistrzowski zakątek serca przeciwnych biegunów niesfornie bezwładnych płodzących radość i uprzejmość wyobraźni, stale analizujących w ułamku czasu niestały pierwiastek odczuwania szczęścia, sztuka zaciętej walki bez przemocy. 
Zakątek sinusoidalnej entej potęgi trwogi, nieważnego słowa naprzeciw ważnej ciszy i ciepła skupienia, wielobarwnego spojrzenia ... zakątek skrytego czucia wartości, uderzeń mistrzowskiego serca we wszystkim i w niczym, pomimo nagiej wiary życia, opętanej niewiarą realnego, w nierealności bycia, pomimo cierpkiej zdrady siebie samego, bez wyrazu wyraźnego i ślepego wstydu, gdzieś głęboko zapominając i chowając wrażenia emocji, dostrzeżenia i naturalnego tchnienia poruszenia.

Jestem tym kogo widzę,
proste ..  a mimo to
 tak często wątpię
Iż slepne i nie dostrzegam kim jestem.

środa, 17 stycznia 2018

Koryfeusz słów

Hipertroficzna czeluść splinu
Omdlenie umysłu
Świtu czerń i przeszłości cień
Emocji drżenie stóp
Snów bezsennych sens i bezsens huraganowych słów
Introwertycznych myśli niekontrolowany ruch
Rozumu ćwierć i zwinięta w niemocy pięść.

 Radość

Złość
Błogość
Gniew
Miłość
Nienawiść
Życie
Śmierć.

piątek, 3 listopada 2017

Dziura w umyśle



Brzask wschodzącego słońca, 
Kolorów budzących nadzieję wyrazisty, przenikliwy wrzask
Ze zdumiewającą siłą budujący oczu blask
W zgnębionym umyśle umiera w chwili swoich narodzin
Staje się niczym i jednocześnie
Staje się czymś,
Czymś nierzeczywistym
Staje się katem dla kata, przeplata umysł czarną materią kosmicznej otchłani
Zabija ambicje
Zabija marzenia
I trwa niezależnie od człowieka
Jest jak rwąca rzeka czarnych myśli
Które nami rządzą 
Tym samym skutecznie odbiera sens nawet tam gdzie słońca wschodzącego blask
Tam gdzie wrzask wolności wschodzącego słowa nadziei, iskierki człowieka ... istotą jest jednak fakt,
Iż to my tworzymy umysł a umysł tworzy świat .

niedziela, 31 lipca 2016

Świadomość



Silny w swoich słabościach
I słaby w swoich zaletach
Próbuje odnaleźć świadomość własnych wyobrażeń
I zdarzeń wyrwanych z kontekstu
Czasami pojedynczych wersetów,
Czasami przemyślanych epitetów ...

Myślę
Analizuję
I zadaję pytanie
W efekcie końcowym fantazjuję
Potem śnię a raczej chcę
Tyle, że nie pamiętam czy wierzę czy nie
Tym samym świadomie nie istnieję
Choć chcę.

piątek, 4 grudnia 2015

Niespodziewanie spodziewane


Niespodziewanie spodziewane słowo, głębokie spojrzenie, dreszcz, emocja, frywolna myśl, wyobraźnia i marzenie, zielony liść i pomarańczowoczerwony  kwiat ... poprzez wiarę z próżni powstałą, zalążek rzeczywistości wpycha się w retrospekcje codzienną, z tajemnicą cienia przyszłości wynikłej z pragnienia wzajemności tworzy odmienność przy której inne bledną a pomarańczowoczerwony liść i zielony kwiat tworzy siłę i nieskalane piękno kochającego się wnętrza jednego i drugiego w marzeniu wyobraźni frywolnej myśli płonącej emocją z dreszczem głębokiego spojrzenia i słowa niespodziewanie spodziewanego ... i tu jedno sedno.
  

czwartek, 19 listopada 2015

Zaszyte słowa

Zaszywając usta 
Zdarzył się niepostrzeżenie
Moment
Spacja
Myśli implozja
Wydech bez kolejnego wdechu
Czucie uwikłane w dreszcz
I emocji wyrazistych letni deszcz rozbijający się o twarz ... splot niemych sylab
Rodzących ucisk w próżni
Tuż obok serca
Ze splotu nieposkromionych elektronów spojrzeń i uśmiechów powstały
Z dotyku duszy
I z oddechu otchłani
W śnie odbiera tlen
Z koloru wywabia smak 
A w blade dni na czarno maluje czas ... splot skrywanych
Niewypowiedzianych słów tych kunsztownie związanych
Niczym niezwykle splątany węzeł kwiecistego dereniowego łyka
Nie umyka jak pierwsze powitanie splątaniem aur kolorów
Tworzących krzewów ozdobnych wota dziękczynne
W podzięce składane za słowa zaszytych ust.