wtorek, 24 czerwca 2014

Wybór


Wszyscy jesteśmy światłem, błyskiem, promieniem jego ciepłem i krystalicznym istnieniem .. wszyscy jesteśmy tajemnicą, wskazówką, gwiazdą polarną i przejrzystym niebem, jesteśmy odrodzeniem, wszechświata siłą, energią i tchem ... wszyscy jesteśmy na jawie snem, nadzieją, wiarą, miłością i wiecznie bijącym sercem ... niepodważalnie wszyscy bez wyjątku jesteśmy cudem.
Paradoksalnie wszyscy bez wyjątku sami dokonujemy wyboru kim jesteśmy.  

niedziela, 22 czerwca 2014

Czasu miecz


Tykające wskazówki zegara
Tykające do tyłu
Drgające minionym dniem, minioną chwilą i snem
Łaknące umysłu, oddechu i źrenicy odruchu
Pojawiają się nagle
Pojawiają się w tle
Odbiciem w zegarka kopercie niczym w krzywym zwierciadle
Przeszłość śledzą, bez nocy i bez dnia
Głowę tną jak miecz, 
bez uśmiechu i bez łez
Potem znikają w niedostrzeżeniu, we mgle i tylko wskazówki dalej tykają wstecz. 

środa, 18 czerwca 2014

Kalejdoskop zrozumienia

Pamiętam jak pierwszy raz zapragnąłem zrozumieć drugiego człowieka, spróbować patrzeć Jego oczami, widzieć czy choćby czuć Jego myśli, spróbować być we wnętrzu, sercem choćby wyobrażenie snuć .. Pamiętam dzień kiedy obiecałem sobie, iż ponad wszystko sobie wierny pozostanę .. nawet się wtedy nie akceptowałem, mimo to przed samym sobą bezsłowną przysięgę złożyłem, że zawsze będę, że nie będę cieniem ... Paradoksalnie w wielu momentach nie byłem sobą i z jednej strony można by w tym dostrzec świadome działanie podporządkowania się, z drugiej zaś .. by spojrzeć czyimiś oczami najprościej, najwiarygodniej jest spróbować żyć czyimś życiem, tyle że bardzo łatwo wtedy zapomnieć kim się jest .. Ja bez wątpliwości parę razy zapomniałem i w czyimś życiu się zagmatwałem ... w efekcie do dziś trudno mi jest dostrzec prawdziwego siebie.
            
         Bardzo łatwo jest oceniać będąc na uboczu, kiedy jednak jest się w środku wszystko jak w kalejdoskopie, diametralnie się zmienia .. już nie tak prosto radę dać, nie tak prosto się śmiać niezrozumieniem i szydzić niewiedzą ..

Odwrotność spojrzenia


Krótkie słowo ciekawości

Użyjcie paru słów, pokażcie się i odezwijcie, napełnijcie zawartość sensem lub go zabierzcie .. odezwijcie się .. co słyszycie, co widzicie czy coś czujecie, czy wracacie, czy dotykacie słów czy jedynie je czytacie .. Powiedzcie coś ... chociaż wyszepczcie .. proszę.

Szkwał strumienia




Na gościńca bruku,
zawieszony w przestrzeni,
zanurzony w czerwieni maków porastających zbocza przepaści,
w walce o czucie kolejnych chwil, tkwił I tylko ciało się gięło u niego nic nie drżało ...
W niewyraźnym szepcie rzeczywistości dostrzegł wzmożony ruch białych ciał, w oczach pojawił się szkwał, odczuwał zimno w gorącym powietrzu, czuł narastający spokój i ulgę jednocześnie czując wewnętrzny ból .. po chwili nie czuł nic.
            W dotyku przeszłości, w pamięci, fotografia pozostała, na niej zbocza porośnięte czerwonymi kwiatami i kojące wspomnienie błękitu strumienia z porozrzucanymi myślami jak kamieniami, ciepło piękna serca skryte w głębi, barwna wiara ukryta w przepaści między makami i miłość do gorącego powietrza zawieszona w przestrzeni bez pustki zimna niczym mgła nad trawy źdźbłem w noc rozświetloną pełnią księżyca i odważnym snem.



niedziela, 8 czerwca 2014

Zgniecione słowo



Ze wszystkich sił staram się nie czuć Ciebie w sobie, nie widzieć myśli i słów, które pozostały po Tobie w mojej głowie, nie pragnąć zapachu tchu i nie widzieć oczu Twych a w nich snu ...
Ze wszystkich sił staram się myślą oczernić Cię, obarczyć winą i ułaskawić się,  fałszem i obłudą przeszłość obrysować a Twoją twarz umieścić w tle ... kimże jestem, że tego chcę nie wiem ale teraz zdaje się, że to jednak ja jestem tłem, zgniecionym słowem i zmarnowanym dniem.. 
Kimże jestem nie wiem może to tylko sen, jutro się obudzę i kolejny raz nie usnę, bo nie dla mnie Twój tlen..

sobota, 7 czerwca 2014

Obraz wiersza


Ukradkiem poranka jakoby jeszcze we śnie poczułem nagie ciało Twe,
nie budząc snu zbliżyłem się na odległość oddechu ...
W wędrówce palców dotyku, kształt piękna Twojego ciała na nowo odkrywać zacząłem,
Ciepłem tchu i lekkim drżeniem ust, w towarzystwie temperamentu wilgoci języka,
wewnętrzną stronę ud pocałunkiem muskając i środek jedynie szeptem dotykając
Twoje zmysły głaskałem .. obudziłaś się, zadrżałaś i lico ku mnie zwróciłaś, 
ciałem płonęłaś a w oczach pragnęłaś, umysłem jednak wciąż śniłaś ja zaś nie przestałem,
dalej w uniesieniu malowałem i pisałem..

Zagłębiając się bez pamięci w pieszczotach każdego kawałka Twojego mokrego ciała, obnażając żądze i uwalniając dźwięki rozkoszy, sobą maluję obraz na Tobie, Tobą piszę wiersz w mojej głowie. 
 

piątek, 6 czerwca 2014

Po prostu ja







Wszystko co myślę,
wszystko w co wierzę,
wszystko czego pragnę,
wszystko co czuję, czego pożądam i oczekuję,
wszystko to co tworzę i co stworzyć próbuję,
mną jest .. niczym więcej.










 ‘’Dwudziestu ludzi przechodzących mostem w dowolnym mieście to
dwudziestu ludzi na dwudziestu mostach w dowolnych miastach.’’

Wallace Stevens

Bezsenna noc



Myśl nieposkromiona, spleciona z pragnieniem
Myśl żyjąca, drążąca w umyśle niczym świder w skale
W kolejną nieprzespaną noc 
Nie jest już tylko westchnieniem czy delikatnym zamieszaniem
Kusząc serce
Mamiąc zmysły
Nabiera siły i staje się marzeniem
Nierzeczywistym snem pociętym przez zapętlone pytanie o realność…

Kiedy przychodzi świtu blask
Sen przygasa lecz nie milknie
Karmiony przenikającymi się podpowiedziami
Raz umysłu a raz serca
Wwierca się coraz głębiej,
Do wnętrza wspomnieniem mknie
ukazując kolejny dzień
niczym promień słońca w potłuczonym szkle.


czwartek, 5 czerwca 2014

Umiejętność kochania






Chciałbym umieć kochać,
kochać tak mocno, iż miłość która mnie ogarnie da mi wiarę, 
wiara silna i potężna, zasieje w mym sercu nadzieję ... nadzieję, że kiedyś nauczę się kochać.

wtorek, 3 czerwca 2014

Ogień w deszczu

Był dzień kiedy ciężkie chmury deszcz przyniosły, deszcz który nie przestawał padać .. wpatrzony w drogę, w przemoknięte drzewa, czasem w krople, czasem w mijanych ludzi, myślą płonął .. myśl raz spokojna a raz wartka jak w żyłach krew, płonęła bo ogniem wewnętrznym żyła, płomieniem, który Jego byt tworzył ... Między deszczem a słowem kosą w pół przeciętym, szukał sensu, szukał siły by słowo zmroku ominąć i choć tyłem w deszczu szedł wciąż szlachetnym wewnętrznym płomieniem płonął, nim ducha wzniecał i mrugnięcie oka powstrzymywał ...
Był dzień kiedy deszcz nie przestawał padać a On w ogniu stał.