Był dzień kiedy ciężkie chmury deszcz przyniosły, deszcz który nie przestawał padać .. wpatrzony w drogę, w przemoknięte drzewa, czasem w krople, czasem w mijanych ludzi, myślą płonął .. myśl raz spokojna a raz wartka jak w żyłach krew, płonęła bo ogniem wewnętrznym żyła, płomieniem, który Jego byt tworzył ... Między deszczem a słowem kosą w pół przeciętym, szukał sensu, szukał siły by słowo zmroku ominąć i choć tyłem w deszczu szedł wciąż szlachetnym wewnętrznym płomieniem płonął, nim ducha wzniecał i mrugnięcie oka powstrzymywał ...
Był dzień kiedy deszcz nie przestawał padać a On w ogniu stał.
Był dzień kiedy deszcz nie przestawał padać a On w ogniu stał.
Podoba mi sie, brzmi jak poczatek dobrej powiesci , ktora chetnie bym przeczytala.
OdpowiedzUsuńMasz talent do pisania :)
Powodzenia
Bardzo dziękuję za uznanie, na powieść jestem jednak za malutki ale nie jesteś jedyna, która o książce wspomniała, parę lat temu bliska mi osoba z Poznania też stwierdziła, że powinienem coś napisać ale do dzisiaj do tego nie dojrzałem.
UsuńPozdrawiam.